27 lipca 2023

Większość sprawców przemocy szkolnej wcześniej sama była jej ofiarami. Tymczasem nauczyciel może łatwo temu zapobiec

Rozmowa z prof. Jackiem Pyżalskim, pedagogiem specjalnym, nauczycielem akademickim z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, trenerem w obszarze komunikacji i zapobiegania przemocy szkolnej, autorem licznych publikacji – zarówno naukowych, jak i popularyzatorskich – z zakresu pedagogiki. Prof. Pyżalski jest również członkiem Rady Naukowej Holistic Think Tank.

Author: Maria Mazurek,

Interviews

Photo: Jose Alonso/Unsplash

Gdy myślimy o przemocy rówieśniczej, w najstraszniejszym jej wydaniu, mamy wizję strzelanin w amerykańskich szkołach. Czy tam, gdzie dostęp do broni jest powszechniejszy, przemoc w szkołach jest częstsza?

Nie. Broń nie jest przyczyną przemocy, ale kiedy już do przemocy dochodzi – może spowodować, że ofiar, również śmiertelnych, jest więcej. Szkolne strzelaniny potrafią być katastrofalne w skutkach, a tym samym – są nagłaśniane medialne. Codzienność przemocy rówieśniczej nie wygląda tak spektakularnie. Przemoc nie jest zawsze fizyczna. Czasem dziecko nie jest w szkole bite, jest „tylko” wykluczane. To wystarczy, by – jak pokazują badania – pozostawić na jego psychice trwałe i bolesne blizny.

Czym właściwie jest przemoc rówieśnicza?

Mówiąc najprościej: to rodzaj przemocy, której sprawcą, jak i osobą jej doświadczającą – odchodzi się bowiem od słowa „ofiara” – są osoby młode. Do jej aktów dochodzi zwykle wewnątrz trwale funkcjonujących grup młodych ludzi – zazwyczaj w klasie, ale może to być też na przykład klub sportowy czy drużyna harcerska. Przemoc rówieśnicza może przybierać różne formy: od fizycznej (która polega na tym, że sprawca atakuje czyjeś ciało, bije, szarpie, kopie, pluje, ale też niszczy rzeczy), przez słowną (polegającą na ośmieszaniu, przezywaniu, wyzywaniu, rozsiewaniu plotek) czy cyberprzemoc po taką, o której mówi się niestety najmniej: przemoc relacyjną. Ta ostatnia polega na tym, że sprawca czy sprawcy wykluczają kogoś z grupy rówieśniczej; nie witają się z nim, nie rozmawiają, nie zapraszają go do udziału w różnych aktywnościach. Jesteśmy istotami społecznymi, więc sytuacja, w której rówieśnicy traktują nas jak powietrze, jest bardzo bolesna.

Szczególnie jeśli powtarza się w dzieciństwie czy w okresie dorastania. Dlaczego dla dzieci takie sytuacje są trudniejsze?

Przemoc jest doświadczeniem, które jest trudne w każdym wieku, natomiast dzieci czy nastolatki jeszcze nie potrafią się bronić ani nie mają dostatecznie wykształconych mechanizmów i kompetencji emocjonalno-społecznych, które pozwoliłyby im tę sytuację racjonalizować czy zdystansować się do niej. Po drugie: człowiek ma określone potrzeby rozwojowe, a w okresie szkolnym potrzeba przynależności do grupy rówieśniczej jest szczególnie silna. Jeśli potrzebujemy mieć wokół siebie siatkę ludzi, którzy nas lubią i szanują, wśród których czujemy się bezpiecznie i komfortowo, a zamiast tego znajdujemy się w zupełnie odwrotnej sytuacji – rówieśnicy nas znieważają, ośmieszają, maltretują, odrzucają i traktują w sposób przemocowy – to pojawiają się bardzo mocne, awersyjne emocjonalne czynniki, które zostaną z nami na długo. Australian Temperament Project, badania podłużne – czyli wykonywane na tej samej grupie badanych na przestrzeni dekad – pokazują, że ślady po przemocy rówieśniczej, której doświadczamy w szkole, nie znikają wraz z zatrzaśnięciem za sobą szkolnych drzwi. Zostają z nami znacznie dłużej i stają się potężnym problemem.

Pani wspomniała o strzelaninach w szkołach. Ciekawa rzecz: poddano naukowej analizie przypadki, w których sprawca był uczniem szkoły. Wie pani, co się okazało?

Że zazwyczaj sprawcami są ci, którzy wcześniej sami byli ofiarami przemocy rówieśniczej?

Tak. To oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwia przemocy, ale pokazuje mechanizm zemsty i to, do czego jest w stanie posunąć się zdesperowana, poniżana przez bardzo długi czas ofiara przemocy.

Ile procent dzieci pada ofiarą przemocy rówieśniczej?

Od dziesięciu do piętnastu procent.

Dużo i mało.

Dużo. Muszę podkreślić, że pojedyncze akty przemocowe nie są jeszcze wliczane w te szacunki. Żeby były one uznane za przemoc, muszą one spełniać trzy kryteria: ofiara musi ich doświadczać regularnie, w relacji ze sprawcą musi występować nierównowaga sił i przemoc musi być intencjonalna. Dopiero wtedy mówimy o dręczeniu. Od dziesięciu do piętnastu procent uczniów doświadcza tego regularnie w szkole. To uśredniony wskaźnik na świat, różni się on między krajami. Polska jest gdzieś w połowie stawki – przemocy nie jest u nas ani szczególnie dużo, ani szczególnie mało.

Czy ta liczba zmienia się w czasie?

Z danych, którymi dysponujemy – bo niestety nie mamy badań prowadzonych na przestrzeni lat tą samą metodologią – wynika, że skala przemocy nie wzrasta. Badacze zaobserwowali jednak inne różnice, na przykład taką, że dziś częściej sprawcami przemocy są dziewczęta.

Dlaczego dziecko zostaje sprawcą przemocy? Co siedzi w jego głowie?

Istnieje zależność między tym, czy dziecko zostanie sprawcą przemocy rówieśniczej a jego relacjami rodzinnymi. Mówiąc w skrócie: jeśli dzieci w domach obserwują przemoc, na przykład werbalną, są bardziej skłonne stać się jej sprawcami. Podkreślam jednak, że mówimy tylko o tendencji, bo w mechanizmach przemocy rówieśniczej rolę odgrywają również inne czynniki. Jej sprawcami czasem stają się dzieci z bardzo spokojnych, wspierających rodzin, świetni uczniowie, zaangażowani w wolontariaty, niezwykle kulturalni. Nikt by się nie spodziewał, że akurat one potrafiłyby kogoś dręczyć. A jednak: czasem normy etyczne i wychowanie odchodzą na bok, a silniejsze okazują się czynniki społeczne. Sprawca dokonuje aktów przemocy niekoniecznie dlatego, że chce kogoś skrzywdzić.

A dlaczego?

Przemocą można wiele załatwić: zabłysnąć w grupie, pokazać się jako ktoś ważny, zyskać szacunek. Proszę pamiętać, że klasa jest sceną. Dziewięćdziesiąt procent aktów przemocy rówieśniczej odbywa się przy świadkach, którzy pełnią w tej sytuacji kluczową rolę: często się śmieją, biją brawo, zachęcają sprawcę do dalszych działań, a ten – zyskuje na tym społecznie. Gra na tej klasowej scenie główną rolę. Jest podziwiany. To kwestia społecznej dynamiki i badacze przemocy tu szukają przyczyn problemów.

Jak na przemoc mają reagować nauczyciele?

Wszyscy pytają o reakcję na przemoc, a ja nie czekałbym, aż ona się pojawi. Oczywiście, jest szereg rozbudowanych rozwiązań metodycznych, których nauczycieli mogą i powinni użyć, gdy do przemocy już dojdzie. Najlepiej jednak jej zapobiegać.

W jaki sposób?

Dbać o więzi między uczniami. Badania pokazują, że tam, gdzie członkowie grupy dobrze się znają, gdzie łączy ich wspólnota doświadczeń – przemoc pojawia się rzadko. Jeśli nawet wewnątrz takiej zżytej grupy pojawia się konflikt – to on nie eskaluje, nie doprowadza do aktów przemocy. Profilaktyką tak naprawdę nie są więc warsztaty o przemocy czy zajęcia integracyjne, tylko różnego rodzaju doświadczenia, które tworzą więź między ludźmi.

Co konkretnie można zrobić?

Dać dzieciakom przestrzeń, by wspólnie coś przeżyły. Dobrym pomysłem są wydarzenia typy „nocka w szkole” czy wyprawa, gdzie uczniowie wspólnie tworzą obozowisko. Wiele do zrobienia jest też podczas samych lekcji. Coraz więcej nauczycieli proponuje uczniom pracę w dwójkach i grupach. To świetnie, tylko że jeśli uczniowie sami w te grupy się dobierają, to wybiorą pracę z kolegą, którego już dobrze znają. Dobrze więc, by to nauczyciel – choćby drogą losową, przez wyciąganie karteczek, odliczanie i tak dalej – dobierał uczniów w duety czy zespoły. Niegłupim pomysłem jest też przesadzanie uczniów. Dynamika grup rówieśniczych wygląda zazwyczaj tak, że w klasach tworzy się kilka grup i uczniowie funkcjonują w ich ramach, nigdy nie rozmawiając z pozostałymi kolegami z klasy. Czym więcej tych rozmów, „społecznych sznurków”, tym mniejsze ryzyko przemocy.

Nic nie chroni przed przemocą tak, jak więzi. Dobrze, żeby szkoła je pielęgnowała. By uczyła młodych ludzi współpracy, szacunku i empatii, zanim pojawi się agresja.